Autor: Jose Carlos Somoza
Tytuł: "Przynęta"
Liczba stron: 509
Jose Carlos Somoza urodził się na Kubie w roku 1959, jego rodzina była jednak zmuszona z powodów politycznych przenieść się rok później do Hiszpanii. Pisarz tam się wychował i do dziś mieszka.
Z zawodu psychiatra, praktykę porzucił jednak po tym, gdy udało mu się odnieść sukces literacki. Interesujące wydaje się w jakim stopniu jego doświadczenia zawodowe wpłynęły na jego pisarstwo. Odpowiedź na te pytanie można znaleźć w wywiadzie udzielonym portalowi Zbrodnia w Bibliotece: Szczerze mówiąc, nie sądzę, by moje doświadczenie w zawodzie psychiatry miało duży wpływ na moje pisarstwo. Krótko się tym zajmowałem, ale wystarczająco długo, by przekonać się, że to bardzo zmitologizowany zawód, zwłaszcza wśród osób, które nie mają z nim styczności. Niewątpliwie jednak duże znaczenie miała dla mnie sama medycyna: kiedy umierają obok ludzie i starasz się ulżyć ich cierpieniu, to musi to pozostawić jakiś ślad.[1]
Po "Przynętę" zdecydowałam się sięgnąć dzięki Beatriz, której zdarzyło się zachwalać Somozę. I choć inne jego książki oceniła wyżej niż tę, wybrałam właśnie ją, gdyż wydała mi się najbliższa moim zainteresowaniom.Tytuł: "Przynęta"
Liczba stron: 509
Jose Carlos Somoza urodził się na Kubie w roku 1959, jego rodzina była jednak zmuszona z powodów politycznych przenieść się rok później do Hiszpanii. Pisarz tam się wychował i do dziś mieszka.
Z zawodu psychiatra, praktykę porzucił jednak po tym, gdy udało mu się odnieść sukces literacki. Interesujące wydaje się w jakim stopniu jego doświadczenia zawodowe wpłynęły na jego pisarstwo. Odpowiedź na te pytanie można znaleźć w wywiadzie udzielonym portalowi Zbrodnia w Bibliotece: Szczerze mówiąc, nie sądzę, by moje doświadczenie w zawodzie psychiatry miało duży wpływ na moje pisarstwo. Krótko się tym zajmowałem, ale wystarczająco długo, by przekonać się, że to bardzo zmitologizowany zawód, zwłaszcza wśród osób, które nie mają z nim styczności. Niewątpliwie jednak duże znaczenie miała dla mnie sama medycyna: kiedy umierają obok ludzie i starasz się ulżyć ich cierpieniu, to musi to pozostawić jakiś ślad.[1]
"Przynęta" to thriller, ale osadzony w pewnych specyficznych realiach, dotyczących sposobu łapania przestępców. Najskuteczniejszą metodą w zwalczaniu przestępczość okazują się być przynęty - lecz kim one są i co wykorzystują w swojej kontrowersyjnej pracy? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy zapoznać się z teorią psynomu (jest to oczywiście fikcja, stworzona na potrzeby książki ;) ): Psynom. Matematyczne wyrażenie naszej rozkoszy. (...) jakieś gesty albo czyjś głos wywołują u ciebie w różnym stopniu poczucie przyjemności. (..) komputery kwantowe zdołały rozpracować i sklasyfikować przyjemności w foldery. Każdy folder to jak kod genetyczny pożądania danej osoby: jest on w nich opisany za pomocą cyfr. Nazwano to psynomem. Potem dowiedziono, że można je pogrupować według wspólnych cech. Każdą z tych grup nazwano filią. Istnieje pięćdziesiąt osiem typów filii zidentyfikowanych dla gatunku ludzkiego. I tu niespodzianka. Okazuje się, że na samą podnietę przyjemności reagujesz identycznie jak wszyscy ci, którzy posiadają tę samą filię co ty (..) Kolejna niespodzianka: jeżeli podnieta jest bardzo intensywna, zostajesz zawładnięty. (...) A wiesz, co jest najśmieszniejsze? Podniety można odegrać. U d a w a ć. Jak w teatrze (...) Nazywa się to "maską". (...) jeżeli maska zostanie dobrze wykonana, odbierzesz ją zawsze w taki, a nie inny sposób, odczujesz przyjemność, zostaniesz zawładnięty. Co ciekawe, klucz do zrozumienia różnych filii i odpowiadających im masek, znaleźć można w dziełach Szekspira. Podsumowując: przynęty są to osoby (nie tylko kobiety) specjalnie szkolone po to, by za pomocą masek eliminować groźnych przestępców.
Pomysł ten na początku wydawał mi się zbyt kontrowersyjny i zdecydowanie nieciekawy, zarówno jako:
- sposób zwalczania zbrodniarzy (warto przytoczyć tu słowa jednego z bohaterów: Koniec z detektywami, policjantami, lekarzami sądowymi... Zostają już tylko komputery, profilowcy, przynęty i Szekspir, ja tymczasem naprawdę lubię "klasycznych" detektywów i stanowczo odrzucają mnie nowoczesne technologie),
- jak i głos w dyskusji nad źródłem zła i szaleństwa (Chociaż wiedziałam, że wyjaśnienie tkwi w psynomie, wciąż jeszcze zastanawiałam się: dlaczego? - moim zdaniem pomysł z psynomem jest zbyt dużym uproszczeniem i nie uważam, by rozkosz była jedynym, czego pragną wszystkie istoty żywe)
Na początku książka nie podobała mi się, lecz wszystko zmieniło się gdzieś tak w jej połowie. Być może zamknął się wtedy w mej głowie moralizatorski ton, przyzwyczaiłam się do filii i masek, a może po prostu akcja naprawdę się rozkręciła. W każdym razie druga połowa powieści to emocjonujący thriller z niesamowitą ilością zwrotów akcji i mocnych scen. Autor świetnie prowadzi nas, przechodząc od jednej intrygi do drugiej, wyjaśniając na koniec wszystkie tajemnice w niespodziewany sposób (i to naprawdę wszystkie tajemnice i wątki, o których zdarzyło mi się całkowicie zapomnieć, będąc tak przejętą bieżącą akcją, która toczy się błyskawicznie).
Książkę polecam jako dobry, wciągający thriller (trzeba tylko przebrnąć przez pierwszą połowę, ale myślę, że warto ;) )
[1] Zbrodnia w Bibliotece