niedziela, 5 sierpnia 2012

Matematyka miłości - Emma Darwin

Tytuł: Matematyka miłości
Oryginalny tytuł: The Mathematics of Love
Autor: Emma Darwin


Początek XIX wieku i druga połowa XX, co może łączyć te czasy? Miejsce, w którym przebywał Stephen, żołnierz i do którego przyjechała Anna, młoda, nieco zbuntowana dziewczyna. Oddalone miasteczko, z dala od cywilizacji w Anglii, malownicza wieś i natura wokół.


Emma Darwin, Angielka, która postanowiła opublikować swoją pierwszą książkę, jakby mogło się zdawać ma dość znane nazwisko. Czy to ta Darwin? Tak! To praprawnuczka Karola Darwina, która postanowiła nie iść w ślady prapradziadka i obrać inny, nie ścisły kierunek. Postanowiła zostać pisarką. Czy to mądra decyzja? Myślę, że tak, patrząc na jej pierwszą powieść Matematykę miłości.

Tytuł nieco nam mówi o książce, ale nie warto się nim sugerować. Ta opowieść jest podzielona na dwie części. Raz jesteśmy prowadzeni przez życie Stephena, weterana wojen napoleońskich, który powrócił do kraju i próbuje odnaleźć sam siebie. Drugi wymiar, to opowieść Anny, którą matka wysłała to wujka na wakacje. Obydwoje prowadzą narracje w pierwszej osobie, co tylko pomaga, nam czytelnikom, lepiej wczuć się w atmosferę poszczególnych lat. Atrakcyjności dodają listy Stephena, które znajduje Anna.

Książka, jakby nie było, jest o miłości. O różnych jej odcieniach. Wielka miłość Stephena – Catalina. Jest głównym tematem jego rozmyślań i listów z Lucy, przyjaciółką, którą poznał już po swojej służbie. Catalina natomiast była ukochaną sprzed lat, z którą był i z którą ma dziecko. Tu ukazuje się kolejna miłość, miłość do Idoia, ich dziecka. Jest też przelotny romans z aktorką, Katrijną, która pokazuje bohaterowi inny świat. I na pewno, to pomaga mu dostrzec rzeczy ważne. I ostatnia barwa miłości Stephena, Lucy. Najpierw przyjaźń, później  utrzymywany listownie kontakt, wspólna podróż i… Czy Lucy i Stephen zrozumieją, że to co ich łączy to miłość? Zapraszam do lektury.

Anna, zagubiona nastolatka, która przeszła swoje. Co nieco, o życiu wie, bo wiele próbowała. Nagle znajduje się na kompletnym bezludziu, ze swoim sympatycznym, aczkolwiek trochę dziwacznym wujkiem i zdecydowanie mniej sympatyczną babką, o której istnieniu nie miała nawet pojęcia. Z nudów postanawia przyjąć pracę u sąsiadów, fotoreporterów. Zakochuje się w Theo, artyście, żyjącym wbrew zasadom, ekstrawaganckim czarującym młodzieńcem. Przeżyje wielką, szaloną, pasjonującą przygodę miłosną. Jak się zakończy? Poza nią u wujka przebywa mały chłopiec, Cecil. I muszę przyznać, że jego postać chyba najbardziej mnie urzekła. Relacja jaka rodzi się między Anną a tym chłopcem jest piękną miłością. Miłością braterską, on jej zaufa, a ona zapewni mu bezpieczeństwo.

Plusem tej książki jest opis miłości. Czy to psychicznej czy fizycznej. Stopniowanie emocji, uczucia odkrywane powoli i nagły wybuch, to esencja tej powieści. Sceny są malowniczo opisane i rzeczywiście można podróżować w czasie, trzymając tę książkę w ręku. Jednak to, co jest plusem może być uciążliwe. Język jest wyraźnie stylizowany na ten XIX wieczny, co jest małą przeszkodą, bo męczy.

Jak widać po tytule, książka jest wyraźnie o miłości, ale nie banalnie, o nie! To nie kolejne romansidło. To mądrze, dobrze napisana opowieść o różnych barwach miłości, o przeistaczaniu się uczuć i o ich sile, pięknie i inspiracji. Matematykę miłości polecam każdemu, kto lubi przenosić się w czasie, kto lubi oryginalne powieści, kto czytuje książki z klimatem dawnych lat i kto chce poznać różne oblicza ludzkiej duszy.

4 komentarze:

  1. Chętnie zapoznam się z książką. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie dobra recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa informacja o korzeniach autorki! Ja jednak miałam nadzieję na więcej matematyki po przeczytaniu tytułu, coś w stylu "Wzoru" kołatało mi w głowie xd

    OdpowiedzUsuń