poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Książę Mgły- Carlos Ruiz Zafón

  Pewnego dnia zachodzę do biblioteki miejskiej i, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, na ladzie spostrzegam "Księcia Mgły" Zafona! Myślę sobie "No, no, jest jakiś postęp w tej bibliotece" i bez wahania wypożyczam książkę. Akurat potrzebowałam czegoś lekkiego, odprężającego, z sympatyczną akcją i miłymi bohaterami. Wiedziałam, że to wszystko znajdę w tej oto niepozornej książeczce dzięki poznanym kiedyś opiniom. I nie zawiodłam się:)


  Poznajemy historię rodziny Carverów w chwili, kiedy muszą opuścić miasto ze względu na toczącą się wokoło wojnę ( II W.Ś.). Nagła decyzja zapada niespodziewanie szybko i to w dniu urodzin Maxa, głównego bohatera. Carverowie kupują dom na plaży, który stoi niezamieszkany od dziesięciu lat. Poprzednimi właścicielami byli Fleischmanowie, ale z powodu tragedii, która ich spotkała, wyprowadzili się, zostawiając posiadłość samej sobie. Po przybyciu bohaterów do miasteczka, zaczynają się dziać dziwne i niepokojące rzeczy: czas się cofa, kot z dziwnymi oczami staje się nowym członkiem rodziny, a tajemnicze posągi ,stojące w ogrodzie pokrytym mgłą, zdają się skrywać groźną tajemnicę. Wkrótce Max i jego siostra poznają Rolanda oraz jego dziadka, latarnika. Nowy znajomy opowiada im historię zatopionego statku, a jego opiekun wyjawia tożsamość człowieka powiązanego z tym jak i z innymi wydarzeniami. Jest to Książę Mgły- czarnoksiężnik gotowy spełnić każde marzenie. Marzenie, które okazuje się wiele kosztować.

  Fabuła interesująca i intrygująca. Polubiłam Maxa, trzynastolatka, trochę nazbyt poważnego lub też mądrego, ale podobało mi się to i nie zamierzam już nic krytykować. Chociaż wiem jak Zafón świetnie pisze, to nie byłam ani trochę rozczarowana. Nawet w takim wydaniu delektowałam się jego poetycznością. Może powodem tego był fakt, że rozpoczęłam lekturę bez jakichkolwiek wymagań. I tyle. A co mam na myśli, pisząc "w takim wydaniu"? Otóż, to nie jest książka, która dorównywałaby "Cieniu Wiatru", czy innym jego powieściom. Jak sam autor napisał, jest to historia dla ludzi każdej kategorii wiekowej:) I w rzeczy samej, uważam, że jest uniwersalna. Dla dzieci prosta fabuła, nieskomplikowany język, a dla starszych piękne sentencje, czasem chwile grozy. Dodatkowo spodobało mi się, że akcja toczy się nad morzem. Mamy wakacje, morze kocham, więc po prostu nic dodać, nic ująć. I okładka książki sama w sobie zachwycająca:)

Polecam wszystkim dla rozrywki i odpoczynku.

Co do rozrywki, to znalazłam ciekawy cytat:

„Rozrywka jest jak laudanum; pozwala nam się oderwać od nędzy i bólu. Sęk w tym, że tylko przelotnie.”

No to tyle. "Tylko tyle. I aż tyle" :)


Wydawnictwo:  Muza SA
Liczba stron: 198
Moja ocena: -5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz