czwartek, 2 sierpnia 2012

Jeden dzień - David Nicholls



Tytuł: Jeden Dzień
Tytuł oryginalny: One Day
Autor: David Nicholls
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 443
Ocena: 8,5/10

Dexter  Mayhew będąc w Indiach zrobił sobie tatuaż na kostce. Znak ying i yang. Jak sam wyjaśnił oznacza on idealne połączenie przeciwieństw. Bo to właśnie o tym jest książka Davida Nichollsa, Jeden dzień . Dex i Em, Em i Dex, tak różni, a tak bardzo sobie przeznaczeni.

Ona, nieco skryta, ambitna pełna idei absolwentka. On, lekkoduch, nonszalancki, zadufany w sobie absolwent. Ona chce ratować świat, on pragnie sławy i wygody. Dwie skrajności, a jednak przez kolejne lata będą się spotykać, zwierzać się sobie i w końcu odkryją prawdę, która była między nimi od ich pierwszego spotkania.
15 lipca 1988, to dzień, który na zawsze zmieni życie dwojga ludzi. Krótki flirt przerodzi się w wieloletnią przyjaźń, a może i w coś więcej? Sprawi, że Dexter i Emma będą się wpierać, kłócić, godzić i dzielić swoimi przeżyciami przez kolejne lata.  Losy bohaterów i ich transformacje będziemy poznawać z rocznymi odstępami. Powracać do nich będziemy zawsze w dzień św. Swithina. Tego dnia się poznali, właśnie w ten sądny dzień, dzień patrona deszczu, przynoszącego ulgę po suszy. Bo gdy się przyjrzymy i wgłębimy w opowieść życia Emmy i Dextera to właśnie będzie jej  główne przesłanie.

Atmosfera książki przeniesie nas w lata ich dorastania (aż czuje się dym Malboro Light i aurę klubów z lat '90), dojrzewania i ustatkowywania się. Bunt, odrzucenie, zaprzeczenie, pokora, odpowiedzialność i w końcu dorosłość. Każdy etap życia przejdziemy z nimi i na końcu książki będziemy w stanie zrobić własny rozrachunek z postaciami. I mimo, że Dex nie był aniołkiem, polubimy go i zrozumiemy. A na końcu wybaczymy wszystko, co złe. I mimo, że Emma będzie nas denerwowała przez większość książki, stwierdzimy, że chcielibyśmy mieć taką przyjaciółkę, i jej również wybaczymy, zmarnowanie tylu lat.

Książka, mimo wszystko, jest pozytywna. To jedna  tych pozycji, która na chwilę nas zatrzyma. Skłoni nas do przemyśleń, rozważań. Lektura, która stojąc na półce będzie nam zawsze przypominać o tym, jak ważny jest czas. Jakby sama do nas mówiła: rozejrzyj się, zastanów, zrozum. Czy Nicholls wpłynie na nasze życia? O tym już sami musimy zadecydować, to my sami musimy dokonać wyboru, czy przeczytamy ją i odhaczymy ze swojej listy, czy jednak jak sam autor na początku prosi, odłożymy ją i odbędziemy podróż w głąb siebie.

Książkę serdecznie polecam, nie tylko fanom opowieści miłosnych, czy obyczajowych. Polecam ją każdemu kto lubi dłużej zastanowić się nad swoim życiem, każdemu kto lubi się doszukiwać znaczenie między wierszami, każdemu kto wierzy w prawdziwe uczucie, oraz tym, którzy w nie zwątpili. Polecam ją każdemu kto chce znaleźć odpowiedzi, kto nie zaprzestaje w poszukiwaniu ich, kto wierzy w magię literatury. Bo odnajdzie ją właśnie w Jednym dniu Davida Nichollsa.





A film? Bo oczywiście książka doczekała się adaptacji filmowej. Ekranizacja tak mnie zafascynowała, że mimo że, nie mam w zwyczaju kupować DVD tę kupiłam. Obraz jest genialnie zmontowany i czuje się to, co podczas czytania książki, przenoszenie w czasie, dojrzewanie razem z bohaterami.

Najmocniejszym punktem filmu są zdecydowanie aktorzy. Obsada idealnie się zagrał i umiała świetnie współpracować. Można by powiedzieć, że żyli życiem swoich bohaterów. Nie mówię tu tylko o dwójce głównych bohaterów, ale i pobocznych wątkach. Każdy spisała się na przysłowiowy medal.

Jim Sturgess z lekkością i chyba, przyjemnością wcielił się w postać Dextera. Włożył wiele w swoją postać i to widać, bo gra całym sobą. To samo można powiedzieć o jego partnerce filmowej, Anne Hathaway, która jest znakomitą aktorką i kolejny raz to udowodniła. Poza tym na pochwałę zdecydowanie zasługują: Patricia Clarkson ( mama Dextera), Romola Garai (Sylvie) i Rafe Spall (Ian).

Również charakteryzacja i scenografia są kluczowym elementem tego filmu. Obserwujemy głównych bohaterów na przełomie lat, widzimy ich metamorfozy, zmiany, również te zewnętrzne. Warto zauważyć, że charakteryzacja jest wyśmienita i nie można nic złego jej zarzucić. Również scenograficznie nie ma słabości.

Minusy? Chyba nie potrafię ich znaleźć. Wiadomo, że film nie jest wierną kopią książki, ale to akurat wychodzi tylko na lepiej. Zmienione sceny, dodane czy ominięte, tak dobrze wgrały się w akcję, że nie uznać ich za defekt adaptacji.

Film polecam i to bardzo! Jeden z niewielu, które oglądałam kilkadziesiąt razy i który pewnie jeszcze drugie tyle zobaczę. To ciepła, prawdziwa i wzruszająca historia, nie jakiś romans, banalna komedia romantyczna. Zapraszam przed ekran każdego, bo warto.

3 komentarze:

  1. Film uwielbiam, natomiast książki jeszcze nie miałam okazji przeczytać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam jakiś czas temu i podobała mi się, choć z biegiem czasu mój entuzjazm nieco osłabł. A film mam w planach ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze chciałam przeczytać i obejrzeć, może w końcu się za to zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń