Już od pierwszych minut miałam poczucie, że oglądam arcydzieło.
Nastrojowa muzyka i klimatyczne zdjęcia wprowadzają nas w świat
Stevensa, lokaja lorda Darlingtona. Stevens, jak sam mówi, ma służyć.
Nie zajmuje się więc takimi błahostkami jak miłość czy polityka.
Zapytany, co sądzi o najnowszych wydarzeniach politycznych, odpowiada,
że jego powinnością jest usługiwanie i tylko na tym się zna. Jest
powściągliwy i skryty, nie okazuje żadnych emocji, nawet gdy umiera jego
ojciec. Gospodyni domu, pannie Kenton, tłumaczy, że ważne rzeczy dzieją
się teraz w Darlington Hall i że ojciec nie chciałby, by przerywał
pracę. Służący idealny. Niestety, owa idealność kosztuje go zatracenie
siebie i pogrążenie w rutynie, z której nie potrafi się wyzwolić.
Zdecydowanie Stevens nie radzi sobie z rodzącym się uczuciem do panny
Kenton. W jego planie dnia nie ma miejsca na miłość, dlatego jest
bezradny niczym dziecko. Gospodyni czyni niejednokrotnie aluzje, których
jednak lokaj zdaje się nie dostrzegać. W najbardziej intymnym zdarzeniu
pomiędzy nimi – scenie w bibliotece – panna Kenton niebezpiecznie
blisko zbliża się do przełożonego, by zobaczyć, co czyta. Ten
zawstydzony chce, by kobieta odeszła, jednocześnie nie mogąc oderwać od
niej wzroku. Film pełen jest właśnie takich urywanych spojrzeń. Więcej
emocji znajdziemy w wyrazie twarzy Stevensa, aniżeli w jego słowach.
Mistrzowska jest jedna z końcowych scen, w której lokaj, poprzez mimikę
wyraża nagłe zrozumienie – oto zmarnował życie, służąc innym, a
zapominając o własnych pragnieniach.
W filmie zostały też ukazane ważne wydarzenia polityczne. Lord
Darlington, sympatyzujący z nazistami, próbuje przywrócić Niemcom dawną
wielkość i złamać postanowienia Traktatu Wersalskiego. Jego działania
wciągną Anglię w wojnę, przez co zostanie znienawidzony przez opinię
publiczną.
„Okruchy dnia” to popis aktorski duetu Hopkins&Thompson, oboje byli
zresztą nominowani do Oscara za najlepsze role pierwszoplanowe. Byłam
dość zdziwiona, gdy nagle na ekranie pojawił się Hugh Grant, grający
chrześniaka lorda Darlingtona. W tamtych czasach Grant był jeszcze mało
znany, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się zabawne, że „bóg seksu”
wciela się w postać chłopaka, który nie ma pojęcia o „tych rzeczach”.
Był więc także wątek humorystyczny.
„Okruchy dnia” to film do wielokrotnego smakowania. Spodoba się
zwłaszcza miłośnikom wszystkiego, co brytyjskie, bo jest to obraz tak
angielski jak powieści Jane Austen.
Ocena: 8,5/10.
Miałam takie same odczucia wobec postaci Hugh! Również przypomniały mi się jego uwodzicielskie role, poza tym sytuacja sama w sobie była komiczna, takim zabawnym akcentem w tym "dostojnym" filmie:)
OdpowiedzUsuńNie znam ale jakoś nie palam się do obejrzenia heh
OdpowiedzUsuńWidziałam ten film wiele lat temu,w kinie. Absolutnie powalił mnie i K na kolana...
OdpowiedzUsuńto mój ulubiony film .. scena kiedy spotykają się po latach chwyta za serce
OdpowiedzUsuńperegrino.pl