Tytuł: Strażnicy historii. Circus Maximus
Seria: Strażnicy historii #2
Oryginalny tytuł: The History Keepers: Circus
Maximus
Wydawnictwo: EGMONT
Data wydania: luty 2013
Stron: 336
Ocena: 6/10
Rutynowa, niby prosta, ale odpowiedzialna misja polegająca na odebraniu nowej partii atomium w XVIII-wiecznej Szwecji zamienia się w katastrofę. Gdyby tego było jeszcze mało znana w kręgach Strażników Historii demoniczna Agata Zeldt planuje zagładę historii, przejmując kontrolę nad legionami rzymskimi, a tym samym zawładając całą starożytnością. Czy jej się to uda? Jak to wszystko zaplanowała? Czy zdrajca jest tylko jeden i kto się nim okaże? Czy niebezpieczna misja w dwudziestym siódmym roku naszej ery za czasów panowania cesarza Tyberiusza także zakończy się niepowodzeniem?
Druga
część „Strażników Historii” okazała się o wiele lepsza od swojej poprzedniczki.
To ta część bardziej mnie poruszyła i wywołała u mnie więcej emocji. Jest w
niej więcej akcji, intryg, czy zadziwiających zwrotów akcji. Nawet bohaterowie
bardziej mnie do siebie przekonali, oprócz denerwujących wciąż chichoczących Miriam
i Alana, ale za to nowe postaci za nich nadrabiają. Niesamowita zmiana po
niezbyt dobrych „Strażnikach Historii. Nadciąga burza”. Jednak i w tej części
nie obuło się bez długich i nużących opisów, których nie darzę sympatią.
Muszę
jednak przyznać, że i po tych, choć długich opisach, których nie lubię chciałam
znaleźć się tam, gdzie byli bohaterowie. Chciałam podróżować razem z grupą
agentów i razem z nimi zwiedzać świat. Co tam świat! Całą historię. Chciałabym
zobaczyć to wszystko na własne oczy. Starożytny Rzym, czy też jeden a największych
cyrków w historii, jakim jest Circus Maximus i wspólnie z tamtejszą ludnością
emocjonować się podczas oglądania wyścigów rydwanów, zobaczyć ludzi, ich stroje
i zwyczaje, a także piękną starożytną architekturę.
Styl
autora jest podobny, ale jakby inny. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Bez
długich opisów byłoby znacznie lepiej. Plusem też jest zrezygnowanie z tak
dużej ilości żenujących żartów, na „nawet nie wiem, jakim” poziomie. Gdyby tak
wyzbył się jeszcze tych, co chwile bez sensu chichoczących rodziców Jake’a,
byłoby jeszcze ciekawiej, bo bardziej mnie oni denerwują, aniżeli bawią czy
śmieszą. Jest to dla mnie tak wymuszone, tak sztuczne, że nawet nie chce mi się
tego czytać.
Ale
co jest z tego wszystkiego najlepsze? Że dzięki Dibbenowi zrobiłam dobrze jedno
zadane z geografii na testach gimnazjalnych (:D). Tak, dziwne, bo to raczej
powinno chodzić o historię, ale jak widać mnie się przydała ta książka do
innego przedmiotu. Gdyby nie to, że właśnie czytałam jego debiut, może z tego
stresu zapomniałabym o tak prostych rzeczach. Nie zapamiętałam tej informacji z
lekcji, ale właśnie z jego książki. I to jest właśnie dowód na to, że czytając
książki także się uczysz, ale w jeszcze ciekawszej formie niż na lekcyjnych wykładach.
Szkoda tylko, że nadal tak mało osób czyta
książki, nawet nie wiedząc, co i jaką część nowej wiedzy tracą.
„Circus Maximus” jest o wiele lepszą kontynuacją, po którą warto sięgnąć. Nie żałuję,
że to zrobiłam. Jestem zadowolona ze swojej ciekawskiej natury, bo gdyby nie
ona, może zakończyłabym przygodę z tą serią już na pierwszym tomie. Jeśli każda
kolejna część ma być lepsza, to jestem ciekawa, co takiego autor wymyślił w następnych
częściach. Widać, ze Brytyjczyk dopiero się rozkręca i mam nadzieję, że trzeci
tom „Strażników Historii” będzie jeszcze lepszy od dotychczasowych.
„Znał
Nathana i Charliego zaledwie od miesiąca, ale miał poczucie, że są jego najlepszymi
przyjaciółmi. Kiedy ludzie w twoim wieku są gotowi zaryzykować dla ciebie
własne życie – a ty jesteś gotów zrobić to samo dla nich – słowo „przyjaźń” zyskuje
zupełnie inne znaczenie.” [s.107]
~~~~
„Lojalność to kapryśne
zwierzę.” [s.293]
____
Seria „Strażnicy historii”:
Koniecznie muszę zapoznać się z pierwszą częścią tej serii, bo fabuła wydaje się bardzo interesująca ;)
OdpowiedzUsuńO proszę, skoro książka pomogła nawet w testach to widocznie jest warta przeczytania. :D
OdpowiedzUsuń