wtorek, 19 marca 2013

,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L.James

Niewinna, nierozgarnięta ONA, przystojny, tajemniczy, a przy okazji bajecznie bogaty ON. ONA jest niczym niewyróżniającą się studentką, ON w wieku dwudziestu kilku lat dorobił się fortuny. ONA, dziewczyna jakich wiele, ON, elektryzujący mężczyzna o niebanalnej przeszłości. W większości książek skończyłoby się to pospolitym romansem. Jednak dzięki chwytliwemu tytułowi, interesującej okładce i zachęcających opiniach miałam nadzieję, że w tej jednej jedynej skończy się to inaczej. Cóż, pomyliłam się.

,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James reklamowane było jako ,,hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.". Ja walczyłam ze sobą, żeby nie odłożyć tej książki po pierwszym rozdziale.         
                                                          Słówko o fabule.
Anastasia Steele jest studentką filologii angielskiej i mieszka ze swoją charyzmatyczną, udzielającą się społecznie przyjaciółką, Kate. Pewnego dnia,  Ana zostaje poproszona przez współlokatorkę o przeprowadzenie wywiadu z Christianem Greyem, przystojnym biznesmenem, a przy okazji filantropem. Dziewczyna, nie bez oporów, zgadza się.  Wywiad idzie jej koszmarnie i Ana ma nadzieję, że już nigdy w życiu Greya nie spotka. Niestety, mężczyzna rozpoznaje ją w sklepie, w którym dziewczyna pracuje, po czym zaprasza ją na herbatę. Potem akcja rozwija się bardzo szybko. Anastazja i Christian zaczynają się spotykać, a ich związek zostaje oparty na relacji ,,mistrz-uczennica". Ana ma wątpliwości, czy taki układ jej pasuje, ale w końcu ulega i tak zaczyna się ta ,,hipnotyzująca" powieść.


Trudno nie zauważyć, jak banalna i nieskomplikowana jest ta historia związku idealnego mężczyzny i szarej myszki. Jedynym jej urozmaiceniem jest zagadka pochodzenia Greya oraz jego wcześniejszych doświadczeń z kobietami, zarówno ,,uległymi", jak i jedną, mającą na niego olbrzymi wpływ, dominą. Gdyby autorka zdecydowała się rozbudować ten wątek być może wyszedł by jej całkiem ciekawy thriller psychologiczny. Niestety, pani James wolała skupić się na zabawach pejczem i podwiązywaniu.

Kolejnym, poza niezbyt ciekawą fabułą, minusem tej książki jest jej język. Spotkałam się już z głosami, że jest to raczej ,,zasługa" tłumacza, Moniki Wiśniewskiej niźli samej autorki. Niestety, mój angielski nie jest na tyle dobry, żebym mogła to ocenić. Tak, czy inaczej fakt, że w momentach, gdy z ust Any mogło wyrwać się jakieś siarczyste przekleństwo ta wzywała świętego Barnabę był co najmniej hmm... dziwny. Podobnie pojawiająca się co kilka linijek tańcząca, śpiewająca i fikająca koziołki ,,wewnętrzna bogini" bohaterki była naprawdę męcząca, a już na pewno nie wprowadzała pomiędzy Aną, a Christianem jakiegokolwiek napięcia seksualnego. 

Kończąc już, chciałabym tylko napisać, że fakt pojawiania się tego typu zagranicznych książek na polskich listach bestsellerów świadczy o tym, że powinniśmy raczej znów zacząć doceniać naszą rodzimą literaturę. Lubię czasami przeczytać coś lekkiego i skandalizującego, ale ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" to po prostu gniot. Ni mniej, ni więcej. Szczerze odradzam.


Recenzja pochodzi z blogu A może byśmy poczytali...

6 komentarzy:

  1. Nie rozumiem dlaczego większość tak zachwyca się tą książką. Tani erotyk. Dzięki Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mam ochoty jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Greya nie czytałam i biorąc pod uwagę moją niechęć do tego gatunku pewnie nie przeczytam. szkoda tylko, że ostatnio stara się na zasypać "twórczością" tego typu :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam Greya i mam trochę inne zdanie na temat tej książki...Nie jest może taka jak wszyscy huczą, ale totalnym gniotem też nie jest...W każdym bądź razie każdy ma swoje zdanie i gust...Recenzja bardzo dobrze przedstawia historię Anastazji i Christiana, a to, że mam odmienne spostrzeżenie co do tej książki, to nie znaczy, że recenzja jest zła... Wręcz przeciwnie!Czekam na dalsze recenzje.
    Pozdrawiam i zapraszam na moją pierwszą recenzje na http://kraina--sztuki.blogspot.com/;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Twoimi słowami! U siebie też skrytykowałam tę książkę. Masz rację! Trzeba doceniać nasze książki, a nie zachwycać się takimi gniotami
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń